Mario Lemieux - urodził się 5 października 1965 roku w Montrealu. Był wieloletnim zawodnikiem, kapitanem Pittsburgh Penguins, a aktualnie jest właścicielem klubu. Lemieux to osoba dzięki, której klub z Pittsburgha nie upadł kilkanaście lat temu oraz na początku tego wieku. 

Przyszłość Pittsburgh Penguins uległa drastycznej zmianie w zimną, ponurą noc w Montrealu w marcu 1984 roku. Wówczas aktualny menadżer Pens Eddie Johnston wybrał się do Kanady oglądać zawodnika z numerem 66 na koszulce, który dominował na lodzie w każdym rozgrywanym przez niego spotkaniu. - O mój boże - miał powiedzieć Johnston po obejrzeniu gry Mario. 

Właściciel Pens w tych czasach, Edward DeBartolo Sr. miał podobną reakcję po obejrzeniu gry Lemieux jak Johnston. Kiedy obaj panowie pojechali na Entry Draft w 1984 roku DeBartolo popatrzył na Johnstona i powiedział - Dzięki bogu, że nie wytransferowałeś tego picku. Johnston podjął świetną decyzję i nie sprzedał picku mimo bardzo korzystnych ofert z innych klubów. Pingwiny wybrały Mario z pierwszym numerem w 1984 roku. 

- Bez Lemieux, właściciele spakowaliby manatki i sprzedali drużynę do innego miasta - powiedział krótko po wybraniu Mario przez Pens menadżer Rangers, Glen Sather. I tak zapewne by się stało. 


Mario występował na pozycji centra, swoją budową przypominał innego słynnego kanadyjskiego hokeistę Jeana Beliveau - oboje także pochodzili z francuskojęzycznej części Kanady. Niemniej jednak, Lemieux najczęściej przyrównywany był do postaci Wayna Gretzky'ego, uznanego za najlepszego hokeistę świata. - Próbowałem przyrównać jego karierę do mojej. Pomogło mi to osiągnąć poziom gry jaki on zdobył. To była rywalizacja, która bardzo dobrze odbiła się na nas obydwu - mówił Lemieux w jednym z wywiadów.

Lemieux wkrótce był niemal taką samą gwiazdą jak Gretzky. Po imponujących pierwszych trzech sezonach Mario w Pens prawdziwa eksplozja jego talentu nadeszła w sezonie 1987/1988, w którym to Super Mario zdobył aż 70 bramek i 98 asyst co dało wynik 168 zdobytych punktów. Wydawało się, że tego rekordu Mario nie zdoła już pobić - nic bardziej mylnego. W następnym sezonie Lemieux zdobył 85 bramek, 114 asyst czyli łącznie aż 199 punktów. - Dorastałem oglądając Bobby'ego Orra. Wayne Greztky był fenomenalny, ale Mario był na innym poziomie - mówił po tych wydarzeniach skrzydłowy Pingwinów, Kevin Stevens.

Kariera Mario rozwijała się na dobre. Niestety 14 lutego 1990 Lemieux doznał bardzo ważnej kontuzji w meczu z Rangers. Badania wykazały dyskopatię, kontuzję, która mogła zakończyć jego karierę. - Widziałem go jak strzelał bramki w 46 kolejnych meczach. Widziałem go także w samolocie po tym spotkaniu kiedy on nawet nie mógł usiąść. Nie mógł nawet odłożyć swoich własnych rzeczy na półkę, ale mimo tego wrócił błyskawicznie do gry - mówił Mike Leange. Le Magnifique przeszedł operację i bardzo szybko wrócił do gry. 

Szczyt kariery Lemieux to oczywiście dwa zdobyte Puchary Stanleya z Pens w latach 1991 oraz 1992. Lemieux był osobą, która poprowadziła Pens po te osiągnięcia. Kilka lat później kłopoty zdrowotne ponownie zakłóciły karierę Mario. 13 stycznia 1993 roku u Lemieux została zdiagnozowana choroba Hodgkinsa zwana także ziarnicą złośliwą. Mario przeszedł kolejną operację, a także cykl naświetlań i... wrócił do gry 2 marca 1993 roku.

W 1997 roku Lemieux ponownie przerwał swoją karierę, wydawało się, że już na dobre. Po jego odejściu w organizacji nastąpił kryzys, wszystko zmierzało ku upadkowi. Wydawało się, że powoli można żegnać się z pingwinim hokejem. Tutaj jednak znowu pojawił się Lemieux, który razem z Ronem Burkle kupił organizację od ówczesnych właścicieli i uchronił ją przed upadkiem, a w sezonie 2000/2001 ponownie powrócił do gry, jako zawodnik-właściciel. Definitywnie zawodową grę zakończył w roku 2006. 

W 2007 roku Lemieux uratował hokej w Pittsburghu po raz trzeci. Liga nakazała Pingwinom budowę nowej hali bowiem 50-letnia Mellon Arena nie spełniała już żądanych wymogów. Porozumienie z lokalnymi władzami było bardzo ciężkie, wydawało się, że hokej tym razem już opuści Pittsburgh. Mario nie dał jednak za wygraną i 13 marca 2007 roku, przed meczem z Buffalo Sabres wypowiedział słowa: - Dzisiaj, chciałbym ogłosić, że Pittsburgh Penguins pozostaną właśnie tutaj, w Pittsburghu. Porozumienie ostatecznie osiągnięto, wybudowano nową Consol Energy Center, a dzisiaj Pingwiny to jedna z najlepiej prosperujących i przynoszących największe dochody dla ligi drużyn.