Niezapomniane Mecze #1: Powrót Króla

Już w 1997 roku, gdy Mario Lemieux odchodził na sportową emeryturę, w Mieście Stali miał status niemalże boga. I choć nie sposób wymienić jego wszystkich osiągnięć, żadne liczby nie oddadzą uznania jakim cieszył się Le Magnifique lepiej niż fakt, że po jego ostatnim meczu owację na stojąco zgotowali mu kibice znienawidzonego rywala – Lotników z Filadelfii. Nie dziwi więc to, iż gdy pod koniec 2000 roku zaczęły się pojawiać plotki o przygotowaniach do powrotu wielkiego Mario, kibice Pingwinów żyli już oczekiwaniem na wielką chwilę. Nadeszła ona 27 grudnia tegoż roku, gdy miejscowe Pingwiny podjęły Toronto Maple Leafs.

Pełny emocji wieczór zaczął się jeszcze na długo zanim w Mellon Arena pojawiły się telewizyjne kamery – już podczas popołudniowej rozgrzewki hala była wypełniona niemalże po brzegi przez fanów chcących zobaczyć legendę ich klubu z powrotem na lodzie. Gdy nad Pittsburghiem zapadł zmrok, na kopule hali pojawił się wyświetlany z jednego z wieżowców napis „66 MARIO”.

Jednak prawdziwie godne powitanie odbyło się bezpośrednio przed meczem. Wzruszająca ceremonia rozpoczęła się, gdy w „The Igloo” zapadła niemal absolutna ciemność – wyjątkiem były dwa punktowe reflektory: jeden skierowany na syna Mario, Austina; drugi na flagę z nazwiskiem i numerem hokeisty. Flaga ta została symbolicznie usunięta przy dźwiękach „Simply The Best” Tiny Turner oraz owacjach fanów. Następnie na telebimach w Mellon Arena wyświetlono dwa montaże przypominające kibicom najwspanialsze momenty kariery Lemieux. Zniecierpliwienie sięgnęło zenitu, gdy w hali rozbrzmiały pierwsze nuty „Boys of Winter” – tematu przewodniego podczas meczów Pens. Po chwili na lodzie pojawiła się drużyna Klonowych Liści, co oczywiście nie spotkało się ze zbyt dużym aplauzem. Rzecz jasna, sytuacja uległa odwróceniu kilkadziesiąt sekund później, gdy to Pingwiny zaczęły wychodzić na lodowisko. Owacje dla kolejnych zawodników przerodziły się szybko w erupcję, gdy łyżwy Le Magnifique zetknęły się z lodowiskiem.

Na kolejny wybuch radości nie trzeba było zbyt długo czekać. Po 33 sekundach meczu Mario wrzucił krążek przed bramkarza Liści Curtis’a Joseph’a. Tam kopnął go jeszcze Jan Hrdina, po czym Jaromir Jagr, ówczesny kapitan drużyny (pełnił tą funkcję jeszcze do końca sezonu, po którym funkcja ta wróciła do Lemieux) umieścił krążek w siatce dokładnie w momencie, w którym bramka wypadła z trzymających ją kołków. Po kilku minutach konsultacji z sędzią wideo gol został uznany, co dało Mario pierwszy punkt po powrocie do gry.

Sam mecz nie dostarczył jednak zbyt wielu emocji. Jeszcze w tej samej tercji swojego 19 gola w sezonie strzelił Alex Kovalev, podwyższając wynik na 2-0. W połowie drugiej odsłony nastąpiła ostatnia tego jakże pamiętnego wieczora erupcja radości – po szybkim kontrataku cudownym podaniem popisał się Jagr posyłając krążek do Mario. Ten popisał się świetnym uderzeniem „z klepki” pokonując Josepha i wprowadzając fanów Pens w istną ekstazę. Już po chwili cała hala pomagała legendarnemu John’owi Barbero ogłosić strzelca bramki, a okraszona skandowaniem imienia Mario owacja na stojąco trwała jeszcze dobre 2 minuty.

Kilka minut później Lemieux zdobył swój trzeci i ostatni tej nocy punkt, asystując przy golu Jana Hrdiny. W ostatnich sekundach drugiej tercji wynik meczu na 5-0 ustalił kolejną bramką Jagr, kończąc jakiekolwiek szanse Liści na popsucie uroczystości. Z czystym kontem mecz zakończył golkiper gospodarzy Garth Snow, trzecia gwiazda meczu. Drugą gwiazdą został wybrany popularny „Jarda”, a pierwszą, rzecz jasna, Mario Lemieux.

Choć strapiony kolejnymi kontuzjami Super Mario z powodu zaburzeń pracy serca ostatecznie odwiesił łyżwy na kołku w 2006 roku, zdołał dorzucić do swojej bogatej kolekcji trofeów zdobyty na igrzyskach w Salt Lake City złoty medal olimpijski, a w 2009 roku – tym razem w garniturze i wizytowych butach – po raz trzeci wzniósł ponad swoją głowę Puchar Stanleya, pozostając po dziś dzień nie tylko właścicielem, ale i największą postacią w historii klubu z Pittsburgha.

 

 

Komentarze

POLECANY ARTYKUŁ
Zobacz film dokumentalny "Pittsburgh is our home"
Film przygotowany specjalne z okazji 50-lecia istnienia klubu.