Hokejowy tata - Matt Cullen

Zapraszamy do lektury tłumaczenia artykułu napisanego przez Matta Cullena zamieszczonego na zaprzyjaźnionym portalu NHLw.PL. Matt opowiada w nim o swojej karierze, rodzinie oraz o szansie jaką otrzymał od Jima Rutherfoda.

Przedstawiamy kolejne tłumaczenie fenomenalnych tekstów ukazujących się na łamach portalu The Players Tribune, tym razem jest to opowieść Matta Cullena centra czwartej formacji Pittsburgh Penguins. 40-letni napastnik jest najstarszym hokeistą biorącym udział w tegorocznych finałach, ale w swojej narracji skupia się głównie na swojej rodzinie. Przekład oryginalnego tekstu możecie przeczytać poniżej.

Mój pies srał mi po całej podłodze. Taka napięta atmosfera panowała w moim domu przed meczem numer siedem z Tampa Bay. Moi trzej chłopcy świrowali. Nie potrafili ustać w miejscu. Pies najwyraźniej wiedział, że coś jest nie tak.

Moi synowie mają sześć, siedem i dziewięć lat i są największymi fanami hokeja na świecie. Nie macie pojęcia. Trzy czwartego każdego dnia spędzają na rozgrywaniu rzutów karnych swoimi mini kijami w naszej piwnicy.

Podczas normalnego dnia meczowego budzę się około siódmej rano. Moi chłopcy już siedzą a kanapie, oglądają NHL on the Fly. I tak każdego poranka, są małymi ekspertami. Robię bekon, parzę kawę i siadam obok nich pytając, co stało się w nocy. Tato, ten gość stracił krążek w straszny sposób. Nie możesz robić czegoś podobnego.

To komiczne.

Właściwie, wróćmy do wieczoru przed, to jest najlepsze. Wtedy się rozciągamy. Przez całą swoją karierę przed pójściem do łóżka zawsze się rozciągam. Więc moi chłopcy podłapali to i nie mają zamiaru przestawać. Nawet kiedy wrócę do domu, kiedy są już w łóżkach, powiedzą, Tato, ale nie rozciągaliśmy się!

Więc wyobraźcie sobie to - czterech Cullenów, w samej bieliźnie, rozciągających się i dyskutujących o tym, gdzie powinienem jutro posłać krążek, żeby pokonać bramkarza.

Zanim wyjdę z domu będą powtarzać coś w stylu, Tato, ty i reszta chłopaków musicie pracować naprawdę ciężko dzisiaj, okej?

Jak już dotrę na halę trafiam na Phila Kessela, jego pierwsze pytanie to, Co mówią chłopcy? Jaka jest analiza gry? Więc przekazuję mu wszystkie eksperckie opinie chłopców, a on pęka ze śmiechu.

1Zatem możecie sobie wyobrazić, jak to wyglądało przed starciem numer siedem. Prawdopodobnie widzieli więcej gier Tampy ode mnie. Wyrzucałem śmieci, kiedy podbiegł do mnie Wyatt, Tato, gdzie będziesz strzelał? Ten Wasilewski jest w formie. Myślimy, że musisz uderzać w stronę blokera. To ja miałem grać, a byłem chyba najmniej zdenerwowanym członkiem tej rodziny.

To jest szalone. A najdziwniejsza jest myśl, że wszystko to mogło się w ogóle nie wydarzyć.

W ubiegłym roku, mniej więcej w tym czasie, myślałem, że to koniec. Grałem w Nashville. Chicago właśnie wyeliminowało nas z play-offów po sześciu starciach. Wszystko to było nieco przytłaczające. Po meczu starałem się znaleźć jakieś ciche miejsce w szatni, usiadłem obok mojego dobrego przyjaciela, Mike’a Fishera i zacząłem wspominać swoją długą karierę.

Nigdy nie chcesz, żeby coś tak dobrego się zakończyło. Ale byłem realistą. Miałem 38 lat, moje dzieciaki szybko dorastały. Dobijały już do tego wieku, w którym nie jest fair nagle zmieniać miasto, szkołę i grono znajomych. Więc latem wróciliśmy do Dakoty Północnej z myślą, że to już koniec. Myśl o tym lekko mnie przerażała, ale staraliśmy się z tym pogodzić.

Pamiętam, że jednego dnia moja żona powiedziała, Może jeśli coś naprawdę świetnego się pojawi.

Nie minął nawet tydzień, a zadzwonił do mnie Jim Rutherford, menadżer generalny Pittsburgh Penguins. W 2006 roku, kiedy pracował dla Carolina Hurricanes, wspólnie sięgnęliśmy po Puchar Stanleya. Jest jednym z najbardziej szczerych gości w hokeju. Więc powiedział wprost czego szuka -centra do czwartej formacji ofensywnej. Kogoś, kto może być liderem w szatni. Kogoś, kto może grać w niższej lub wyższej linii, jeśli przypadkiem ktoś inny nabawi się kontuzji.

Dalej masz to w sobie, Matt?

CjuE2rhW0AAOo1W

Myślałem o jego propozycji przez jakieś dwie sekundy. Zgodziłem się od razu. Widziałem, że bój o Puchar traktuje na poważnie. W końcu latem sprowadził do Pittsburgha Kessela. Podbijmy to jeszcze tym, że Pittsburgh to świetne miasto, ludzie stamtąd kochają hokej. Moi chłopcy będą w szatni z Sidneyem Crosbym i Jewgienijem Małkinem? Nie musiałem się zastanawiać. Minęło 25 minut i wszystko było uzgodnione.

Tą łatwiejszą częścią było powiedzenie o tym moim chłopcom, Dzieciaki, musimy się znowu przeprowadzić. Ale wiecie co? Będę grał z Sidem i Geno.

Znacznie trudniej było rozwiązać wszystko dotyczące ich edukacji. To zazwyczaj jest gorsze dla żon. Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile trzeba się napracować przy całej tej logistyce i przeprowadzkach. W szczególności pod koniec kariery, kiedy dzieciaki są już większe.

Na szczęście, Penguins właśnie zbudowali placówkę treningową za osiemdziesiąt milionów dolarów, w której poza salami treningowymi i lodowiskiem jest także kuchnia, sale komputerowe, wielki pokój rodzinny i tak naprawdę wszystko, czego tylko pragniesz. Iście rodzinna atmosfera.

Zdecydowaliśmy, że bez sensu jest umieszczać nasze dzieci w kolejnej szkole skoro nie potrwa to dłużej niż rok. Nie chcieliśmy, żeby znowu znaleźli nowych przyjaciół, tylko po to, żeby latem się z nimi pożegnać. Więc zatrudniliśmy nauczyciela.

W podobnej sytuacji był Trevor Daley. Dwa razy w tygodniu jego chłopak i moja trójka razem odrabiali lekcje w placówce Penguins. Są jak mała wilcza wataha, panują nad tym miejscem. W wolnym czasie grają na lodowisku. Dla tych dzieciaków to spełnienie marzeń.

Lemieux-OMG

Zabawna historia – na początku sezonu, kiedy biegali po szatni podszedł do nich ich nauczyciel i zapytał, czy wiedzą, kto stoi przy drzwiach. Spojrzeli we wskazaną stronę i zobaczyli starszego mężczyznę w ładnym swetrze i okularach. Nie rozpoznali go.

Kto? Ten wysoki?

Tak. To Mario Lemieux.

Stracili głowę.

Wyatt pokazał palcem w jego stronę, MARIO?!?!

Oczywiście znali Mario ze wszystkich tych klipów na YouTube oraz książek, ale nie rozpoznali go. Byli tak podekscytowani. Od razu podeszli i poprosili o zdjęcie. Wyatt nie potrafił tego udźwignąć.

Historia zatoczyła koło. Mój ojciec był trenerem w szkole średniej w północnej Minnesocie, spędziłem całe dzieciństwo w szatniach. Próbuję sobie przypomnieć, ale chyba nie było wtedy aż tyle gier NHL w telewizji. Ci hokeiści ze szkoły średniej byli moimi idolami, nawet jeśli od czasu do czasu dla zabawy zamykali mnie w szafce.

Nigdy nawet nie myślałem, że skończę w NHL. Marzyłem o tym, żeby reprezentować swoją szkołę - Virginia Blue Devils. Po czym, gdy miałem dziesięć lat przeprowadziliśmy się i moje życie zaczęło kręcić się wokół kolejnego zespołu - Moorhead Spuds. Maskotką był wielki uśmiechający się ziemniak, coś niesamowitego.

Kiedy chłopacy wyjeżdżali na lód, ja i moi bracia wraz z klubowym lekarzem zostawaliśmy w szatni i graliśmy naszymi mini kijami. Do teraz pamiętam, jak rozrywaliśmy kartki, na których był program dnia, żeby zrobić konfetti na wypadek wygranej naszej ekipy.

Hokej jest wszystkim, co znam. Nie mogę nauczyć moich synów, jak przybić gwoździa albo zrobić domek na drzewie. Hokej jest jedyną rzeczą, jaką mogę im przekazać. Cała ta przygoda to więcej niż kiedykolwiek mógłby prosić i mieć nadzieję.

***

W domu mamy wielką tablicę z magnesami masek bramkarzy, poruszamy nimi w zależności od tego, jak radzą w danym czasie radzą sobie drużyny. Codziennie podczas śniadania jeden z chłopców mówi, Tato, daj telefon, muszę sprawdzić statystyki, po czym przestawia magnesy niżej lub wyżej.

Na początku tego sezonu moja drużyna nie radziła sobie najlepiej. Jednego dnia moich dwóch najmłodszych chłopców patrzyło na tablicę z łzami w oczach.

Tato, nie kwalifikujemy się do play-offów.

Musieli przemieścić mały kask Penguins w dół tabeli. To był ciężki dzień. To dopiero mecz numer 30, wrócimy na szczyt.

Teraz na tablicy są tylko dwie maski.

Nie wiem, jak przetrwają finały. Z każdym kolejnym spotkaniem stawali się coraz bardziej przesądni. Teraz na każdy mecz ubierają to samo. Najśmieszniejsze są powroty do domu po meczu. To poważni krytycy. Po starciu numer cztery z Waszyngtonem czułem się świetnie. Udało mi się zdobyć bramkę i wygraliśmy mecz w dramatycznych okolicznościach po dogrywce.

Ale wcześniej uderzyłem w poprzeczkę. Wielki błąd.

Pierwsze słowa Wyatta brzmiały mniej więcej tak, Tato, jakim cudem nie trafiłeś? Musisz trafiać takie coś. To była wielka szansa, tato.

Nie było przybijania piątek i uścisków. Nie był zachwycony moją grą. Tylko kręcił głową i powtarzał, jakim cudem tego nie trafiłeś?

Nie będą zadowoleni dopóki nie przywiozę do domu Pucharu Stanleya. Zobaczymy, co da się z tym zrobić.

Tłumaczenie: Karolina Łągiewka - NHLw.PL 

Komentarze

POLECANY ARTYKUŁ
Zobacz film dokumentalny "Pittsburgh is our home"
Film przygotowany specjalne z okazji 50-lecia istnienia klubu.