Felieton: Stek bzdur

Chociaż moja obecność w hokejowych mediach w ostatnim czasie była niemal niezauważalna, w NHL działo się niezwykle dużo. Nie inaczej było w Pittsburghu, gdzie trade’y z udziałem Phila Kessela, Nicka Bonino i podpisanie 3-letniej umowy z Ericem Fehrem odbiły się szerokim echem w całej Ameryce Północnej. I chociaż niewielu jest śmiałków, którzy krytykują ruchy Jima Rutherforda, a jeżeli w ogóle tacy się znajdują, to zazwyczaj ich malkontenctwo dotyczy wymiany Sutter – Bonino, to jednak wśród dziennikarzy zza oceanu można spotkać się z opiniami, jakoby Penguins w nadchodzącym sezonie byli jedną z tych drużyn, które mogą nie awansować do play-off.

Oczywiście, każdy może mieć swoje zdanie, jednakże drużyna posiadająca w swoich szeregach takich zawodników jak Crosby, Małkin, Kessel, Kunitz, Perron, Letang, Maatta czy, niezależnie od tego jak bardzo krytykowany za grę w play-offach w ostatnich latach by nie był, Fleury’ego, jest murowanym kandydatem nie tylko do występów w rozgrywkach posezonowych, ale i do końcowego w nich triumfu. Prowadzona przez Mike’a Johnstona ekipa jest mieszanką doświadczenia, talentu i młodzieńczego zapału, które są niezbędne do walki o najwyższe cele.

Rutherford pokazał, że na swojej robocie zna się doskonale, a takiej głębi, jaką zbudował w liniach ofensywnych, może pozazdrościć Pingwinom każda z pozostałych organizacji. Jedynym co może budzić obawy, są braki w defensywie, jakie powstały po odejściu Paula Martina i Christiana Ehrhoffa. Zdecydowanie więcej szans w nadchodzących rozgrywkach dostaną z pewnością młodzi obrońcy, zwłaszcza w przypadku kontuzji któregoś z graczy pierwszego wyboru. Osobiście wierzę też, że doskonałą formę z końcówki poprzedniego sezonu utrzyma Ian Cole, a na właściwe obroty wejdzie Ben Lovejoy. Być może Penguins nie dysponują w tej chwili wyśmienitą defensywą i w porównaniu z obrońcami innych ekip wypada ona blado, jednak wstrzymałbym się od demonizowania umiejętności zawodników, którzy obecnie znajdują się w składzie.

Największy znak zapytania przed nadchodzącym sezonem stawiam przy nazwisku głównego dowodzącego – Mike Johnstona. Trener, z którym w poprzednich rozgrywkach wiązano wielkie nadzieje, a który chyba nieco spalił się piastując tak ważne stanowisko, musi odrzucić od siebie łatkę człowieka nie potrafiącego zapanować nad zespołem złożonym z tylu gwiazd, zwłaszcza, że do tych obecnych w zeszłej kampanii dołączył jeden z lepszych strzelców ligi, uważany za największą gwiazdę Toronto Maple Leafs, Phil Kessel.

Jeżeli już jesteśmy przy sztabie szkoleniowym, warto wspomnieć także o zmianach na stanowiskach fizjoterapeuty i trenera odpowiedzialnego za przygotowanie motoryczne. Jak ważnymi są oni osobami, w Pittsburghu przekonali się w ciągu kilku ostatnich sezonów, kiedy to raz po raz drużynę dziesiątkowały fale kontuzji. Ta zmiana jest nadzieją na to, że w końcu kibice klubu z Pensylwanii będą mogli przestać wstrzymywać oddech za każdym razem, kiedy któryś z graczy pada na lód, bądź jest wciskany w bandę przez szarżującego rywala.

Być może Penguins nie zdołają wygrać Metropolitan Division, bowiem konkurencja będzie w tym roku niezwykle silna. New York Rangers, rosnący w siłę Blue Jackets, którzy jeżeli ominą ich kontuzje mogą być czarnym koniem tych rozgrywek, oraz wzmocnieni Justinem Williamsem oraz TJ’em Oshie Capitals będą ciężkim przeciwnikiem, jednak nie wydaje mi się, aby reszta zespołów była w stanie włączyć się do walki o najwyższe lokaty na zakończenie sezonu regularnego.

Na zakończenie chciałem tylko dodać, że daleki jestem od tego, by któremuś z zagranicznych dziennikarzy zarzucać niekompetencję, bowiem ich wiedza o północnoamerykańskim hokeju z pewnością dalece wykracza poza nasze możliwości, jednak nie mogę przejść obojętnie obok steku bzdur jakimi raczą nas niekiedy niektórzy z nich, czego najlepszym przykładem jest sytuacja opisana powyżej. Nie wiem czy na takie opinie wpływa to, że organizacja z Pittsburgha nie jest zbyt lubiana w hokejowym świecie, jednak dawno nie spotkałem się z tak nieprofesjonalnym osądem. Zwłaszcza, że w opozycji do niego, wielu innych dziennikarzy, podobnie jak ja, stawia Penguins w roli drużyny, której brak w play-offach, będzie można nazwać blamażem.

Łukasz Burzyński

Komentarze

POLECANY ARTYKUŁ
Zobacz film dokumentalny "Pittsburgh is our home"
Film przygotowany specjalne z okazji 50-lecia istnienia klubu.